„ Miedziany listek” Emilii Kiereś przeczytałam kilkakrotnie. Nie jest wielkim sekretem, że mam ogromną słabość do dobrej literatury skierowanej do Dzieci, jednak tym razem sytuacja jest dla mnie szczególna. Nie, nie chodzi o sam patronat, który mój blog roztacza nad tą opowieścią, chociaż jestem z niego oczywiście niesamowicie dumna. Myślę raczej o temacie, który tym razem postanowiła poruszyć Autorka. Jedynactwo. Większość Dzieci bardzo pragnie mieć rodzeństwo. Dzielić się każdą chwilą z kimś bliskim w podobnym wieku. Mieć towarzysza zabaw na wyciągnięcie ręki, sojusznika w drobnych problemach domowych. Razem jest łatwiej, razem jest lepiej... Brak rodzeństwa nie jest wyborem Dziecka. Jest faktem, z którym trzeba się pogodzić. To może być trudne, chociaż nie zawsze i nie w każdym wypadku. Zdarza się, ż
Siedzę naprzeciwko Celiny Stefańskiej już drugi raz. Nie jestem zdziwiona jej neurotycznym zachowaniem i potrafię już nawet razem z nią wstrzymać na chwilę myśli i popracować nad płynnością oddechu, kiedy tylko dopada ją atak paniki. Celina ma prawdziwe powody, aby nie zawsze zachowywać się w sposób racjonalny, czy łatwy do przewidzenia. Na jej miejscu ja miałabym dużo gorsze lęki... Przy pierwszym spotkaniu urzekła mnie jej osobowość i fakt, że ma odwagę zachowywać się dokładnie tak jak czuje. Być sobą. Ta dziewczyna nie ma nowoczesnej komórki, genialnego sprzętu szpiegowskiego, nie ma nawet samochodu, ale mimo wszystko jest fantastycznym detektywem. Zazdroszczę jej spostrzegawczości i umiejętności kojarzenia faktów, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Zwracam się do niej zawsze, gdy przytłacza mnie codzienność, gdy pragnę inteligentnej rozrywki na dobrym poziomie. Aby opowiedzieć Wam dzisiaj o Celinie i historii, która się jej tym razem przytrafiła, spędziłam spor
Witam wszystkich bardzo serdecznie! Jestem niesamowicie podekscytowana, że mogę po raz kolejny dodać coś od siebie na blog mojej mamy. Ponieważ fanką Enoli jestem od momentu, kiedy została wydana w Polsce pierwsza część, byłam naprawdę wniebowzięta, że będzie mi dane ją przeczytać. Zaczynajmy! ,,Enola Holmes. Sprawa złowieszczych bukietów” autorstwa pani Nancy Springer jest lekturą trzymającą w napięciu i pełną niesamowitych zwrotów akcji. Opowiada o przygodach buntowniczej siostry Sherlocka Holmesa , która porzucając życie damy ma zamiar zostać perdytorystką-detektywką poszukującą zaginionych osób. Jej marzenie ma szansę się spełnić, kiedy znika znany i lubiany doktor Watson. Jego żona otrzymuje bukiety naprawdę przedziwnych
Mój nauczyciel z Harrow, kiedy chodziłem do piątej klasy, powiedział nam kiedyś, że prawda to coś, czego nie można dotknąć ani zobaczyć, że czasem się na nią natykamy, lecz jej nie rozpoznajemy, a odkrywają ją tylko ludzie starzy, bliscy śmierci, albo czasami bardzo młodzi i bardzo niewinni. Zastanawiam się, ile osób, które sięgnęło po „Moją kuzynkę Rachelę” poświęciło chwilę, aby dowiedzieć się czegoś o autorce tej książki. Daphne du Maurier na czarno- białym zdjęciu pochodzącym z 1930 roku (Edward Gooch) wygląda zupełnie niepozornie, jeśli tylko patrzeć na nią oczami kogoś, kto ma pełne prawa wyborcze, możliwość podjęcia pracy zarobkowej oraz podejmowania swobodnych decyzji o swoim życiu. Jeśli jednak umiejscowimy tę fotkę na osi wydarzeń historycznych, szybko dojdziemy do wniosku, że już sam aparycja Daphne świadczy o jej nietuzinkowości i odwadze. Córka aktorskiej pary, wnuczka pisarza i karykaturzysty George du Maurier, siostra Angeli du Maurier znanej z autobiografii o wiele znac
Śląsk nie jest najpiękniejszym miejscem na świecie, nie zamierzam Państwa okłamywać. Będąc na studiach wielokrotnie zastanawiałam się, czy nie lepiej przeprowadzić się gdzie indziej. Stało się jednak tak, że ta ziemia oplata mnie z roku na rok coraz bardziej i chociaż faktycznie, nie jest to miejsce szczególnie urokliwe, kocham je tak jak najlepiej potrafię. „Na moment przed świtem” oraz „Ostatnią iskrę nadziei” przeczytałam w trzy dni. Już od dłuższego czasu planowałam lekturę książek autorstwa Pani Magdaleny Wali, zawsze jednak coś stawało mi na drodze. Aktualna sytuacja sprawiła, że ten wyjątkowo trudny dla nas wszystkich czas narodowej kwarantanny, stał się okresem mojego powrotu do korzeni. Autorka jest nauczycielką historii, wykazującą szczególne zainteresowania popularyzacją wiedzy z zakresu uczonego przez siebie przedmiotu. Informacja ta, znaleziona na skrzydełku pierwszego tomu, tuż obok zdjęcia Pani Wali, utwierdziła mnie w przekonaniu, że powinnam czym prędzej pr
Rozpoczynając lekturę sagi pod tytułem „Wydziedziczone” nie miałam żadnych oczekiwań. O Mirosławie Karecie usłyszałam po raz pierwszy w dniu otrzymania propozycji patronackiej i dopiero po zapoznaniu się z krótką notą biograficzną stwierdziłam, że istnieje spora szansa, iż jestem idealnym odbiorcą tych książek. „Wydziedziczone” to seria, która z całą pewnością nie została stworzona według żadnego aktualnie modnego szablonu. Po pierwsze, akcja została umiejscowiona na przełomie XIX i XX wieku, co stanowi przyjemną odmianę od powieści poruszających wątek drugiej wojny światowej eksploatowany ostatnio do granic mojej czytelniczej wytrzymałości. Po drugie, Mirosława Kareta w swoich podziękowaniach wieńczących trzeci, ostatni tom pisze tak: Przedstawiając fakty i ludzi, starałam się nie nadużywać prawdy historycznej i zachować wiarygodność. Dlatego wiele dialogów w książce stanowią cytaty lub parafraza źródeł pisanych. Uważam, że ten zabieg pozwolił na stworzenie wyjątkowej przestrzeni do
Nigdy nie rozumiałem ludzi, którzy idą szlakiem, trzymając się w dodatku prognozowanego czasu wejścia co do minuty, więc pędzą tam, dolatują i natychmiast podejmują trud schodzenia, tak jakby liczyła się tylko droga. Droga jest ważna, ale droga służy też czemuś. Dotarciu w pewne miejsce, do którego dochodzi się, by tam być. Nie minąć, nie przelecieć nieuważnie. Zatrzymać się. Być. Być wewnątrz gór. Przygotowując się do drogi, zbieramy poszczególne elementy niezbędne, aby bezpiecznie wrócić kiedyś do domu. Wkładając je do plecaka, przeliczamy, czy wystarczy nam wody, czy dobrze złożyliśmy kurtkę przeciwdeszczową i czy kanapki przygotowane czułą dłonią opiekuna znajdują się na miejscu. Proste gesty dodają pewności, są jak zapewnienie, że podjęliśmy właściwą decyzję, w którą pójść stronę. Jedni wybierają asekuracyjnie niższe szczyty, z wieloma domostwami po drodze, by w chwili kryzysu można było zwrócić się do kogoś o pomoc. Inni nie akceptują przetartych szlaków, tłumów zmierzających w
- Zobaczysz, Lucynko, kiedyś wszystko się zmieni. Każda kobieta godna jest szacunku i dobrego życia, bez względu na urodzenie. Trzeba tylko dać im szansę. „Trzy kobiety” to powieść teoretycznie przenosząca czytelnika do czasów bardzo odległych. Takich, w których świat w bardzo prosty sposób dzielił ludzi na bogatych i biednych, dobrze urodzonych i tych nie mających nawet kawałka chleba na jutrzejsze śniadanie. Po ulicach miast dostojnym krokiem spacerowały wtedy matrony odziane w wytworne toalety. Eteryczne niczym motyle, za to całkowicie zależne od decyzji mężczyzn, którzy pojęli je za żony. W tym samym czasie ich niepiśmienne służące szorowały podłogi i marzyły, by wyrwać się do miejsca, w którym chociaż przez chwilę można by zaznać wytchnienia od monotonnej rzeczywistości i ciężkiej, fizycznej pracy. Pytanie brzmi, czy początek dwudziestego wieku tak bardzo różni się od tego momentu, w którym znajdujemy się obecnie? Początkowo odpowiedź wydaje się oczywista. Współczesne kobiety pos
Niektóre powieści nie potrzebują zbyt wielu słów, by w pełni można było oddać ich urodę. Mówiąc wprost, bronią się same pomysłem, poziomem języka i wytrwałością w realizacji obranej konwencji literackiej. Wystarczy jeden przymiotnik, by w najprostszy, ale i najszczerszy sposób przekazać swoje oddanie konkretnej książce. „Jedyny walc” jest po prostu ŚWIETNY i bez zastanowienia mogę postawić go na półce obok twórczości Aleksandra Puszkina, którego fragment „Eugeniusza Oniegina” otwiera tę historię. Małgorzata Garkowska, znana szerzej z „Wyboru matki”czy „Mostu pomiędzy słowami”, zaskakuje przede wszystkim skromnością i minimalnym wręcz udziałem w życiu publicznym. Nie potrzebuje atencji i poklasku, by tworzyć wartościowe treści i zapisać się w świadomości szerszego grona odbiorców. To wzbudza moje uznanie, sympatię i szacunek. Przechodząc do fabuły, „Jedyny walc” może być rozpatrywany w niezwykle rozległym kontekście. Jako powieść historyczna imponuje doskonale odmalowanym tłem, bogatym
Normalność jest tym, co los daje każdego ranka. W Maroku, w Hiszpanii i w Portugalii, w krawieckim atelier i w służbie brytyjskiego wywiadu - wszędzie tam, gdzie poprowadzę ścieg swojego życia, pracowicie wkłuwając igłę, tam będzie i ona, moja normalność. W cieniu pod palmami, na pachnącym miętą placu, w salonach skąpanych blaskiem kryształowych żyrandoli i w burzliwych odmętach wojny. Normalność ma taki kształt, jaki nada jej moja wolna wola, moje poczucie obowiązku i moje słowo. Maria Dueñas ma w swoim dorobku jedynie cztery książki. Nigdy wcześniej nie słyszałam o twórczości tej hiszpańskiej pisarki i właściwie to przypadek sprawił, że udało się sięgnąć po jej znakomity debiut. „Krawcowa z Madrytu”, bo o niej mowa, ukazała się w 2009 roku i podbiła serca milionów czytelników na całym świecie. Prawa do wydania tej historii kupiło aż dwadzieścia pięć krajów. Maria Dueñas jest doktorem filologii angielskiej, co ma z pewnością ogromny wpływ na poziom zaprezentowanej przez Nią p
Komentarze
Prześlij komentarz