Dziewczyna, która słyszała kolory - Kelly Jones

Pewnego dnia, gdy starannie uzupełniała sugerowany tekst do katalogu, opisując sto dwadzieścia sześć prac, które zarekomendowała na aukcję, listę dokładnie sprawdzaną przez Herr Hofmanna, Herr Zieglera, Her Goebblesa, a nawet przez Hitlera, zdała sobie sprawę, że zbliżają się do końca. Po aukcji te dzieła, które zostały uznane za niezasługujące na uwagę, albo te, które sama była zmuszona pominąć przy doborze prac na aukcję, czy te, których klienci nie wybrali w Berlinie, zostaną zniszczone.
„Dziewczyna, która słyszała kolory” jest książką, która trafiła do mnie z polecenia, ponieważ wiąże się z tematyką sztuki, która naprawdę mnie interesuje. Powieść autorstwa Kelly Jones została wydana w Polsce w 2014 roku, więc śmiało można powiedzieć, że raczej nie trafiłabym na nią samodzielnie. Szkoda, bo ta historia nie tylko zaskoczyła mnie dobrą jakością tłumaczenia, ale i ciekawym poziomem realizacji obranego tematu. Rzadko zdarza się, bym powieść odbierała jako gotową fabułę filmową, a tym razem czytając miałam przed oczyma poszczególne sceny.
Po zapoznaniu się z opisem wydawcy spodziewałam się dość prostej opowieści opartej na kanwie drugiej wojny światowej. Przeczytałam wiele takich książek, w związku z czym bardzo trudno mnie zaskoczyć czy pozostawić ślad w pamięci. Czy tak stało się tym razem?
„Dziewczyna, która słyszała kolory” okazała się być powieścią podejmującą ten wielokrotnie realizowany temat pod innym kątem. Uwaga odbiorcy koncentruje się na dziełach sztuki i ich losach podczas czasów świetności Hitlera. Poznajemy go jako młodego, niespełnionego artystę, który butnie wkracza do galerii sztuki prowadzonej przez główną bohaterkę. Jego prace przedstawiające ludzkie sylwetki są słabej jakości i bardzo trudno powiedzieć o nich coś dobrego, dlatego Hanna, jedna z głównych bohaterek, koncentruje się na pejzażach. Nie są one wyjątkowe, ale czy można łamać ego młodego artysty? Co stanie się z osobą, która swoje artystyczne umiejętności ocenia wysoko, ale świat nie potrafi lub nie chce tego docenić?
Wszyscy wiemy, jak potoczyły się losy kanclerza III Rzeszy, jednak to nie ten temat stanowi trzon „Dziewczyny, która słyszała kolory”. Dwie osie czasowe- współczesna i ta obejmująca pierwszą połowę dwudziestego wieku toczą się równocześnie, stopniowo odsłaniając kolejne tajemnice fabuły. To nie jest niskiej jakości wyciskacz łez, o którym zapomina się zaraz po zakończonej lekturze. Być może jest tak dlatego, że prym wiodą tu nie tylko wątki obyczajowe, ale i dywagacje na temat godności człowieka i jego moralności. Pisarka wskazuje, jak łatwo można źle ocenić sytuację czy człowieka nie znając pobudek jego działania. Pamiętajmy, że wiemy o sobie tylko tyle, ile nas sprawdzono.
Jestem niezwykle zaskoczona jak dobrze została skonstruowana ta historia. Bez chaosu, niezwykle interesująco prowadzi przez kolejne rozdziały, dodając tak ciekawe tematy jak synestezję, o której nigdy wcześniej nie słyszałam (łączenie wrażeń odbieranych przez jeden ze zmysłów z doznaniami związanymi z innymi zmysłami). Moim zdaniem wyśmienitą lekturę rujnuje jedynie okładka, która w żaden sposób nie przystaje do poziomu literackiego „Dziewczyny, która słyszała kolory”.
Powieść obejmuje prawie pięćset stron, jednak żadnego fragmentu bym nie pominęła i nie wykreśliła. Dobre tłumaczenie z języka angielskiego Elżbiety Zychowicz podkreśla urodę tej powieści. Nicholas Sparks napisał, że Kelly Jones jest pisarką, której nie wolno przegapić. Całkowicie się z nim zgadzam.
Komentarze
Prześlij komentarz