Katharsis - Maciej Siembieda

Oto rozbitkowie. Nakarmieni i obdarzeni schronieniem jak egzotyczne okazy zwierząt w zoo. Wszyscy się do nich uśmiechali, dawali herbatniki i pokazywali palcami. Zobacz, kochanie, to są Grecy. Poproś ładnie, to zatańczą sirtaki z filmu o Zorbie. Zatańczcie, Grecy, zaśpiewajcie. Jak będzie po waszemu „dzień dobry”? A jak „dziękuję!? A jak jest po grecku „Grek”?


Elżbieta Sarnowska-Temeriusz w swoim artykule pod tytułem O „katharsis” – raz jeszcze* wspomina, że ludzkość od wieków głowi się nad właściwą interpretacją poszczególnych części Poetyki Arystotelesa. Według autorki tekstu zmagania te przypominają próby wtoczenia „Syzyfowego głazu” na sam szczyt góry. Śmiałków, by stoczyć ten intelektualny bój było i jest wielu, bo kto nie chciałby stać się najwyśmienitszym tłumaczem słów mistrza? Głaz jednak nieustająco wymyka się z kolejnych rąk i tak od pokoleń trwa walka o zrozumienie wartości nadrzędnych w literaturze.
Problem w tym, że wraz ze mijającymi epokami zmienia się punkt odniesienia i postrzegania tego, co najważniejsze. Czy przysłowiowe oczyszczenie obejmuje tylko dzieło? A może odnosi się także do odbiorcy lub aktora interpretującego zapis twórcy? Czy w czasach, w których człowiek zdaje się być panem rzeczywistości potrzebne są jeszcze jakiekolwiek akty woli?

„Katharsis” , które otrzymaliśmy z rąk Macieja Siembiedy 18 maja 2022 roku doskonale wpisuje się w swoje czasy. Nie potrzebuje żadnych pośredników, by zgrabnie połączyć odległe kultury i obce sobie kody językowe. Trwa ponad sześćdziesiąt lat (1927-90) i z każdą stroną przybliża do zrozumienia, że w dwudziestym wieku wciąż obowiązują te same reguły gry co wcześniej, a zmienne jest jedynie mało istotne tło. Bez względu na to, jak daleko sięgniemy pamięcią wstecz, jak mocno wybielimy niektóre obszary historii, wciąż dajemy się omamić złudnemu poczuciu bezpieczeństwa, że tu i teraz, pomni przeszłości, zadbamy o spokojną normalność. Tymczasem świat idzie naprzód. Zwłaszcza w zabijaniu**.

Z mojego punktu widzenia Maciej Siembieda jest doskonałym konstruktorem zastanej rzeczywistości. Budując fabułę czerpie z zasłyszanych opowieści, bogactwa archiwów i bibliotek. Nie spieszy się, by wyłożyć karty już przy pierwszym rozdaniu. W jego prozie jest sporo miejsca na cieszenie się drobnymi szczegółami, budowanie relacji z czytelnikiem. Ujmuje sposób, w jaki nakreślono losy Greków, którzy na skutek politycznych zawirowań trafiają do Polski i na nowo próbują odnaleźć swój dom, wierząc w szczerość intencji gospodarzy.

Spogląda on na świat oczami różnych ludzi - dobrych i złych, wykształconych i prostych, co daje szeroki ogląd sytuacji społeczno- politycznej tamtych dni. Jego interpretacja jest otwarta na różne kultury, a także myśli filozoficzne. Mimo takiego bogactwa głosów nigdy nie dochodzi do kakofonii zasłyszanych w powieści dźwięków. Maciej Siembieda jest wyważony, logiczny i od pierwszej strony wie, dokąd zmierza.

Moją ulubienicą jest Katherina, żona bohatera greckiej partyzantki tułająca się wraz z nim po Europie w poszukiwaniu bezpiecznej przystani i chleba. Mimo iż jej losy śledzimy na przestrzeni większości dorosłego życia kobiety, na kolana rzuca dojrzały głos Katheriny słyszalny pod koniec powieści. Dla większości czytelników „Katharsis” będzie książką na pograniczu sensacji, faktu i historii. Dla mnie to przede wszystkim empatyczny zapis tego, co z dużą dozą prawdopodobieństwa miało miejsce kilkadziesiąt lat temu.

Poziom merytoryczny jest tak wysoki, że wyobraźnia przysłania analityczne postrzeganie tekstu i sama wyrywa się, by tworzyć kolejne obrazy. Gdy tylko zamknę oczy, widzę dokładnie poszczególne sceny „Katharsis”. Plastyczne opisy mogą chwilami zaskakiwać, gdy powietrze porównywane jest do pierwszego oddechu noworodka, ale wybaczam Autorowi takie drobnostki, bo jest ich niewiele i nie przysłaniają wagi przesłania tej powieści.

Gerald Else, jeden z wybitnych współczesnych badaczy poetyki Arystotelesa twierdzi, „wyrośliśmy w niejasnym poczuciu, że poważna literatura musi dostarczać ‘katharsis’, jeśli ma być poważana.”*** Dzisiaj mielibyśmy ochotę dodać, że słowo pisane kolejny raz mimowolnie przekracza próg fikcji i na naszych oczach staje się ciałem. Przestroga kierowana od stuleci za pośrednictwem utworów literackich chyba nigdy nie trafia do adresata. Jej powaga nie dociera do osób podejmujących znamienne dla nas wszystkich decyzje, ale buduje świadomość reszty. Dlatego mimo wszystko warto pisać i czytać.

Podążając śladami najnowszej powieści Macieja Siembiedy przechodzimy przez wszelkie etapy procesu oczyszczania z win, żalu i wściekłości na tych, którzy traktują ludzkie życie jako instrument w swoich rękach. Grecka tragedia nie ma końca, jakkolwiek by jej nie nazwać i gdziekolwiek by jej nie umieścić.

Od lat jestem największą i najwierniejszą fanką „Mitologii Greków i Rzymian” Zygmunta Kubiaka. Dostrzegam sporo punktów stycznych w losach bohaterów żyjących na kartach książek obydwu Autorów. O Kubiaku wydawca („Znak”, 1997) napisał, że poszukuje prawdy wyłaniającej się z mitów z precyzją filologa i wrażliwością poety. Sądzę, że nie będzie przesadą sparafrazowanie tych słów w twierdzenie, że Maciej Siembieda postępuje podobnie za pośrednictwem dojrzałości i rzetelnej wiedzy reporterskiej.






-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

* Elżbieta Sarnowska-Temeriusz, O "katharsis" - raz jeszcze, Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 71/4, 239-260, 1980

** Maciej Siembieda, Katharsis

*** Aristotle’s Poetics: The Argument Harvard, Cambridge 1957 s. 439.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kwadrans - Emilia Kiereś

Moja kuzynka Rachela - Daphne du Maurier

Sen o okapi - Mariana Leky

Gdzie śpiewają raki - Delia Owens

Spacerujący z książkami - Carsten Henn

Na moment przed świtem & Ostatnia iskra nadziei - Magdalena Wala

Dziewczyna z sierocińca - Joanna Parasiewicz

Ósme życie (dla Brilki). Tom 2 - Nino Haratischwili

Horyzont - Jakub Małecki

Nasze niebo - Sylwia Kubik