Niedziela, która zdarzyła się w środę - Mariusz Szczygieł

Psycholog społeczny, profesor Janusz Czapiński: 

W Polsce skończyła się era estetyzmu w języku. Przyszła era funkcjonalizmu.

„Niedziela, która zdarzyła się w środę” naprawdę miała miejsce. Jestem pewna, że celebrowanie najlepszej chwili całego tygodnia w dniu, w którym wręcz nie wypadało tego robić, przytrafiło się chociaż jeden raz nie tylko mnie, ale i Wam, drodzy czytelnicy. To jak założenie najlepszej sukienki na zakupy planowane w pobliskim sklepie spożywczym, co to książki sprzedaje do spółki z bananami i mydłem. Absurdalne, ale jednak może niepostrzeżenie wydobyć z marazmu dnia codziennego. Nadać mu zupełnie nowy bieg lub po prostu poprawić nastrój.

Tak właśnie jest z lekturą reportaży Mariusza Szczygła spisanych, kiedy to telefony komórkowe miały nieliczne jednostki ludzkie, a o połączeniach online z wizją i fonią słyszały tylko największe świrusy komputerowe i to mieszkające co najmniej za potężnym oceanem. Witajcie w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia!

Z punktu widzenia dzisiejszego polskiego nastolatka możemy swobodnie mówić o prehistorii nadającej się jedynie do podziwiania zza grubej, muzealnej szyby i to nie za często i nie za wolno, bo młodość ma przecież swoje prawa. Wiadomo.

„Niedziela, która zdarzyła się w środę” od dawna nie jest już odzwierciedleniem aktualnej sytuacji społeczno-politycznej w Polsce, ale mimo wszystko przyciąga i sprawia, że książka wciąż cieszy się ogromnym powodzeniem. Ku zaskoczeniu samego autora doczekała się już trzeciego wydania. Sądzę, że genezy tego sukcesu należy szukać w niezwykłej umiejętności przypatrywania się sobie i innym z uwagą i dystansem. Czasami podszyte jest ono zdziwieniem, innym razem zakrawa o krzywy uśmiech złapany w odbiciu lustra, ale zawsze nacechowane jest ogromną sympatią do spotykanych ludzi. Przekuwanie zastanej rzeczywistości w język pulsujący życiem jest ogromnym atutem tych zapisów. Mariusz Szczygieł porusza tematy uważane za kontrowersyjne albo niegodne reporterskiego ujęcia. Towarzysząc zwykłym ludziom w ich dylematach i dzieląc codzienne smutki i radości opisuje to, o czym mówiło się wtedy w większości domów. Co tragiczne, część z tych problemów pozostała aktualna. Można nawet pokusić się o wniosek, że zmieniła się szata narodu, ale przywary, przekazywane z pokolenia na pokolenie mają się wciąż świetnie.

Ozdobą słów są zdjęcia autorstwa Witolda Krassowskiego, wykonane na prawdziwych kliszach i dopełniające satysfakcjonującej lektury. Są niczym magiczne miniatury, przez które możemy zajrzeć za kurtynę historii wielkich przemian sprzed trzydziestu lat.

Mariusz Szczygieł jest prawdziwy i szczery w swym przekazie. Mimo upływającego czasu, nabywanych doświadczeń i umiejętności pozostał tym samym człowiekiem, który w centrum uwagi stawia sól istnienia, czyli niepozorne, ulotne chwile. Tak często zapominamy, że to właśnie z nich składa się nasze życie i to one ostatecznie definiują nas samych. „Niedziela, która zdarzyła się w środę” to cegiełki wmurowane w drogę, którą mamy już za sobą. Oby nigdy nie trzeba było nią wrócić!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moja kuzynka Rachela - Daphne du Maurier

Balladyna - zbiór opowiadań różnych autorów

Spacerujący z książkami - Carsten Henn

Kwadrans - Emilia Kiereś

Sen o okapi - Mariana Leky

Dziewczyna z sierocińca - Joanna Parasiewicz

Ósme życie (dla Brilki). Tom 2 - Nino Haratischwili

Kochankowie burzy. Panna z Jaśminowa - Elżbieta Gizela Erban

Trzy kobiety - Joanna Jax

Sycylijskie lwy. Tom 1 - Stefania Auci