Uczniowie Hippokratesa. Doktor Bogumił - Ałbena Grabowska

Do końca życia nie zapomnę momentu, kiedy to moja najlepsza przyjaciółka jakieś 30 lat temu wyszperała w domowej biblioteczce swoich rodziców „Encyklopedię zdrowia”. Opasłe tomisko zafascynowało nas na bardzo długie miesiące i chyba nie przesadzę twierdząc, że czytając poszczególne opisy miałyśmy wszystkie możliwe objawy opisanych tam schorzeń.

Tak proszę Państwa rozwija się stopniowo przypadłość zwana HIPOCHONDRYZMEM, prawda?

W ten oto delikatny sposób próbuję powiedzieć, że od wielu lat kwestie zdrowotne są mi szczególne bliskie i momentami jestem swoim własnym lekarzem (nie polecam). Na dodatek zaliczam się do dzieci służby zdrowia i od wczesnych lat żywota uświadamiano mnie jak trudny i niewdzięczny jest to zawód. Sporadycznie jednak myślałam o tym co by było, gdybym urodziła się trochę wcześniej... Diagnostyka bez stetoskopu, nie wspominając o USG, rezonansie magnetycznym?? Czy to można jeszcze nazwać leczeniem?? Umieram z przerażenia na samą myśl.

Właśnie z tych powodów zaraz po pierwszych zapowiedziach „Uczniów Hippokratesa” zamarzyłam o lekturze tej książki. Pragnęłam skonfrontować swoje wyobrażenia z rzetelną wiedzą Autorki, która przez wiele lat pracowała jako neurolog w szpitalu klinicznym.

Czytając najnowszą powieść Pani Ałbeny Grabowskiej wielokrotnie dziękowałam losowi, że przyszło mi żyć w czasach antybiotyków i skomplikowanej aparatury medycznej. Wszelkie dostępne nam udogodnienia jeszcze tak niedawno po prostu nie istniały... Wróćmy jednak spokojnie do połowy XIX wieku.

Moje porady ograniczają się do przepisywania soli trzeźwiących młodym damom i soli bromu starym damom. Dłużej tego nie zniosę. Chcę być uczniem Hippokratesa, a nie jedynie jego bękartem”

Wszyscy teoretycznie wiemy, że tak właśnie wyglądały realia pracy medyków, jednak w głębi duszy nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, iż ponad sto siedemdziesiąt lat temu uważano, iż bóle porodowe są karą za grzech pierwotny i absolutnie NIKT nie powinien pracować nad wynalezieniem rozwiązania tego problemu. Wysoka śmiertelność okołoporodowa była rzeczą naturalną, z którą należało się pogodzić bez głębszej analizy. Dobry chirurg to taki, który potrafił odjąć choremu kończynę szybko, bo przecież nie było przy stole operacyjnym anestezjologa. Zapewniam, że po przeczytaniu tej pasjonującej powieści będziecie Państwo ukontentowani osiągnięciami współczesnej medycyny. Na kartach tej książki fakty historyczne swobodnie przeplatają się z fikcją literacką. Przychodzi mi do głowy prosta konkluzja mówiąca o tym, że gdyby w ten sposób pisano podręczniki do historii z całą pewnością więcej osób kochałoby ten przedmiot. Nie obawiajcie się także zawiłej terminologii, czy nudnych opisów związanych z lekarzami, którzy nie tylko istnieli w rzeczywistości, ale przede wszystkim wnieśli znaczący wkład w rozwój medycyny. Pojawienie się każdego z nich jest nie tylko interesujące i naturalne dla czytelnika, ale i uzasadnione akcją całej powieści.

Gdybym miała użyć tylko jednego określenia związanego z pierwszą częścią „Uczniów Hippokratesa” bez wahania powiedziałabym, że jest to powieść napisana z pasją i uwielbieniem swojego zawodu.

Główny wątek został poprowadzony w taki sposób, by pokazać czytelnikowi jak wielkie trzeba było poświęcić i jak wielokrotnie sprzeciwić się swojemu środowisku, by przeforsować innowacyjne pomysły.

Niestety starsze grono lekarskie sprzeciwiało się szerokiemu stosowaniu usypiania podczas operacji, wieszcząc, że to tylko moda, która szybko minie, a sam eter jest szkodliwy dla zdrowia”

Ta książka to coś więcej niż opowieść o przeszłości. Wskazuje na ogromne poświęcenie ludzi związanych z medycyną, nie pomijając ich słabostek i ułomności.

Moją ulubioną bohaterką jest Augusta, kobieta nietuzinkowa i cechująca się wybitnym wręcz intelektem. Marzyła o zawodzie zarezerwowanym tylko dla mężczyzn, bo w warszawskich realiach XIX wieku tylko oni mogli wykonywać ten zawód. Autorka z ogromną lekkością kreśli żeńskie sylwetki, mające nie tylko swoje zdanie, ale i ambicje. Za to właśnie najbardziej lubię twórczość Pani Ałbeny Grabowskiej.

Autorka „Stulecia winnych” to właściwa osoba do spisania dziejów medycyny dla laików, bo tak ośmielę nazwać się ten nowy cykl (oczywiście z przymrużeniem oka). Chyba więcej nie skorzystam już z wymienionej na samym początku mojej recenzji „Encyklopedii zdrowia”. Już jej nie potrzebuję. Zadzwonię także do przyjaciółki, z którą przeżywałam wiele lat temu te katusze. Chyba musimy nacieszyć się tym, co mamy tu i teraz. Czytajcie na zdrowie!


 


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kwadrans - Emilia Kiereś

Moja kuzynka Rachela - Daphne du Maurier

Enola Holmes. Tom 3. Sprawa złowieszczych bukietów - Nancy Springer

SERIA : Wydziedziczone. Tom 1-3. Gorzej urodzona. Niespełniona miłość. Tajemnice z przeszłości - Mirosława Kareta

Deficyt niebieskich migdałów - Agnieszka Zakrzewska

Coraz mniej światła - Nino Haratischwili

Trzy kobiety - Joanna Jax

Kochankowie burzy. Panna z Jaśminowa - Elżbieta Gizela Erban

Szeptucha - Katarzyna Berenika Miszczuk

Spacerujący z książkami - Carsten Henn