Kokon - Joanna Lech
Obieram siebie jak cebulę.
Z kolejnych warstw, powoli drocząc się z każdym fragmentem.
Okładka była szara, a to mój ulubiony kolor. Daj się zaskoczyć,
przeczytaj coś otulającego.
„Kokon”.
Słowa płynęły bez
ustanku. Bezwolnie przepływały przez ciało. Może to grypa, może
osłabienie, a może po prostu moja ludzka granica wytrzymałości w
lekturze?
Gdzie jestem?
Obijam się po ścianach
świata głównej bohaterki. Mdłości rosną. Kiedy Iga była
dzieckiem, łapała spadające płatki śniegu wprost na język.
Robiła to z radością i z ochotą. Dorastała mimo zła, które
zżerało ją po kawałeczku. Dziwadło, odmieniec. Szkodnik, który
wystawia coraz mocniej czułki, by sprawdzić jak daleko może
posunąć się w swym egoizmie.
Czy wiecie, że każdy
płatek śniegu jest inny? To tak jak z nami, przynajmniej w teorii.
Nasze ciała skrywają masę,którą inni formują przez lata, by na
koniec móc z dumą chwalić się nowym pokoleniem.
Dojrzały
czytelnik już włączył wyuczone drogi swego krytycyzmu. Szykuje
się do oceny brudu wylewającego się z każdego akapitu. Nie
pierwszy raz otrze się o sedno egzystencji, a jednak tak rzadko
czuje je tak blisko i mocno jak teraz.
Dobro? Czym jest
pojawiające się w książce „dobro”?
Niestety to nie lek na
chorą duszę, objadanie się i bezwiedne wymioty. To narkotyk, który
niweluje rzeczywistość. Zaciera kontury, łagodzi rysy. Wentyl
bezpieczeństwa niosący ukojenie dla tego co Iga widzi w lustrze i w
innych. Nikt nie ukoi jej bólu, za nikim ona nie będzie w stanie
się schować. Nikt nie podaruje jej nowego tchnienia.
Czytelniku...Nie czytaj
tej powieści głową.
Poczuj siebie, swój
zapach, smak, swoje myśli i fizjonomię. Zamknij oczy. Sprawdź
siebie póki jeszcze masz czas. Twoje dwa światy, które i tak się
kiedyś w tobie mimowolnie złączą. Życie i śmierć. Piękno i
brzydota. Słowa, które pochłonie potok czasu.
Z kokonu wydobędzie się
motyl, albo film odtworzysz w przeciwną stronę.. Migawki z życia
bohaterki. Biel, czerń. Kokon.
Wydaję mi się, że to dość smutna historia. Ale czasami i takie chce się przeczytać. Przecież nic nie jest tylko czarne, bądź tylko białe.
OdpowiedzUsuń