Gra na cztery - Hanna Cygler
Hanna Cygler jest autorką
dwudziestu powieści (tak wyszło z moich rachunków, jednak
matematykiem jestem słabym...), co wprowadziło mnie w prawdziwą
konsternację, ponieważ nigdy wcześniej nie słyszałam o tej
autorce. Na swoje usprawiedliwienie mam fakt, że od bardzo długiego
czasu nie interesowałam się polską literaturą obyczajową.
Dzisiaj mogę powiedzieć, szkoda, że tak się stało, ale z
drugiej strony, przynajmniej mam co nadrabiać i o czym pisać!
„Gra na cztery”
właściwie sama mnie sobie wybrała. Szybkie zerknięcie na notatkę
o pisarce dodało tylko motywacji do lektury. Wydawnictwo „Rebis”
chwali się na skrzydełku okładki, iż wydało jej książki w
ponad 160 000 nakładzie. Przyznajmy, że jest to wynik imponująco
dobry jak na nasze realia.
Powieść jest dobrze
skonstruowana, napisana jasnym i klarownym językiem. Jest lekka i
daremno szukać w niej fałszywych, niezrozumiałych wątków. Bazuje
na głębokich, silnych emocjach, z którymi łatwo się
identyfikować. W tle słychać muzykę klasyczną, co tylko
uprzyjemnia odbiór historii. Poszczególne wątki głównych
bohaterek splatają się w sposób zaplanowany i rzeczowy.
Każde słowo ma tu swoje
miejsce i czytelnik mający pierwszy raz kontakt z twórczością
Hanny Cygler szybko orientuje się, że jest to osoba, która pisze
dla przyjemności. Skoro tak jest, to znak, że i my mamy szansę na
dobrą lekturę. Ja najbardziej polubiłam postać dziennikarki Miśki
i gdyby taka osoba istniała, chętnie bym się z nią zaprzyjaźniła.
„Gra na cztery” nie
przytłacza, jeśli nie mamy pojęcia o filharmonii i muzyce
klasycznej. Nadaje książce ton, jednak jej nie definiuje. Spodoba
się czytelnikowi lubiącemu powieści napisane dobrą polszczyzną,
stawiającemu nacisk na jakość.
Słyszałam o niej, może uda mi się przeczytać :)
OdpowiedzUsuń