Złodziejka marzeń - Anna Sakowicz
Czytałam z wysoką gorączką i innymi sensacjami. Wybrałam z kupki lektur
do przeczytania, ponieważ sądziłam (po okładce), że mam do czynienia z
lekką i miłą lekturą w dobrym stylu (autorka jest polonistką). Do mniej
więcej pierwszej setki stron tak właśnie było (pomijając potoczny język,
który raził mnie dość mocno-cycki, czy serio tak mówią
nauczycielki??Nie!). Później zrobiło się dużo poważniej, bo "Złodziejce
marzeń" pojawił się wątek hospicjum. W dodatku dziecięcego. W dodatku
jestem wyczulona w tym temacie. Zacisnęłam jednak zęby i przetrwałam.
Końcówka znowu jest prosta i przewidywalna. Wątek chorych dzieci
zamieciony pod dywan, wszystko ślicznie i z nadzieją na przyszłość.
Niczym w reklamie słodzonego napoju. Nie, nie i jeszcze raz nie.
Komentarze
Prześlij komentarz