Technologia powinna była uwolnić człowieka od ciężarów życia. Zamiast tego uczyniła go więźniem. Brian Patrick Herbert , Diuna. Bitwa pod Corrinem Gdybym zamknęła oczy, bez większego wysiłku mogłabym wrócić do czasów, w których o internecie słyszeli tylko nieliczni. To moje dzieciństwo i czasy licealne. Tak naprawdę projekt globalnej sieci komputerów powstał dość dawno, bo w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Rozwijano go małymi krokami i bywały momenty, w których tylko jednostki wierzyły w jego rychły sukces. W 1993 roku powstała pierwsza przeglądarka www, a trzy lata później dołączył do niej pierwszy komunikator. Dalej poszło już zupełnie gładko i innowacyjny pomysł stał się czymś powszechnym i komercyjnym. Dzisiaj nie znam nikogo, kto nie ma chociaż jednego urządzenia z aktywnym dostępem do internetu. (Niemal) niezawodna sieć naczyń połączonych dostarcza codziennie milionom użytkowników informacji. Pompuje adrenalinę, dowartościowuje, ale i niszczy ludzkie lo
W szachach (…) rywale losują, który będzie grał białymi. Wiesz czemu? (…) - Bo kto gra białymi, ten zaczyna partię – wyjaśnił. - Ma sposobność narzucenia swojego pomysłu rozgrywki, a na dodatek kontroli przeciwnika.” „Gambit” nie należy do najnowszych powieści. Jego premiera odbyła się w 2019 roku, co w przypadku dość specyficznego rynku wydawniczego może oznaczać już zaawansowaną starość, by w niektórych przypadkach nie użyć jakże dobitnego słowa „życie pozagrobowe”. Nawet świetne publikacje potrafią znaleźć się na cmentarzysku pod naporem miliarda nowości. Niestety dla nas wszystkich. Recenzje tej książki wręcz wylewają się z fasad internetu. Na portalu „Lubimy czytać” otrzymała dotychczas 916 ocen i 231 opinii. Niektóre merytoryczne, inne zabawne, bo odnoszące się raczej do tembru głosu interpretującego ją lektora. Przyznam, że dawno tak świetnie nie bawiłam się, jak podczas podążania śladami historii stworzonej przez autora. Co lepsze, sami czytelnicy uczynili z niej żywą l
„ Ciągle zmagała się z kompleksami, że jej rodzice byli lepsi, bardziej prawi, z moralnymi kręgosłupami. Ona czuła się ułomna, mniej wartościowa i słaba. A tymczasem okazało się, że prawda może być zupełnie inna.” Ucząc się historii nabywamy przekonania, że dokładnie potrafimy odtworzyć fakty nawet z bardzo odległych czasów. Bohaterskie czyny, zaskakujące zdrady i tylko ludzie bardzo nikczemni lub bardzo dobrzy. Raczej nikt nie wspomina o szarej codzienności, zwykłych wyborach i mrówczych działaniach jednostek, bo przecież nic w tym spektakularnego i godnego uwagi potomnych. Przeszłość kreślona w ten sposób ma jednak zasadniczą wadę. Jest nie tylko fragmentaryczna, ale i pozbawiona wszelkich ludzkich emocji. Wielokrotnie udowodniono już, że było zupełnie inaczej niż dotychczas sądziliśmy i los świata leżał w dłoniach niewidocznych na pierwszym planie. Każde zdarzenie zapamiętane oczami poszczególnych narratorów i niesione przez bieg zawiłych wydarzeń odbiega od wersji, którą
„ Czemu tak dużo o niej myślę, skoro tak działa mi na nerwy?- pytał samego siebie, chodząc tam i z powrotem po pokoju”. Żyjąc współcześnie przyzwyczailiśmy się do tego, że wszystko powinno być na wyciągnięcie dłoni. Regularnie wymieniamy zepsute sprzęty, bo ich naprawa często jest nieopłacalna i w dodatku trwa zbyt długo. A my już nie lubimy na coś czekać, albo dochodzić małymi kroczkami do wyznaczonego celu. Najchętniej realizujemy swoje pragnienia minutę po tym, jak tylko przychodzą nam one do głowy. W mediach możemy podziwiać kolejne programy, w których obcy ludzie zawierają związki małżeńskie bez ani jednego spotkania. Za doborem „idealnej pary” stoi sztab psychologów i matematycznych algorytmów. MUSI być perfekcyjnie! Dziwne czasy...... Tęsknię do tych dni, w których ludziom towarzyszyły prawdziwe, wielowymiarowe emocje przepływające przez nich w sposób naturalny i niewymuszony. Miłość, nienawiść- wszystko jedno, byle tylko płynące wartkim potokiem szczerości i tętniąc
Poniekąd pozwolisz obrać się z warstw, w które ubrano cię od narodzin. Poniekąd nigdy nie będziesz w stanie się ich wyzbyć, poczuć się naprawdę sobą. Poniekąd... Mijające lata są jak kaftany, czepce i spódnice przywdziewane przez kobiety. Tak często podkreśla się, że człowiek przychodzi na świat zupełnie nagi i taki też odchodzi w dniu śmierci. Bo z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. A przecież to nie do końca prawda... Uwolniona energia umierającego ciała zostanie i będzie krążyć w krwiobiegu kolejnych pokoleń. To będzie dziewczynka. Zaraz po pierwszym zachłyśnięciu się oddechem, który tak parzy, że trzeba zacząć krzyczeć, przynoszą im maleńkie sukmany. Zwykle kryją się za nimi wyrazy matczynej czułości i uczucie, zrodzone w jej sercu. Mówią, że to chemia działająca wbrew logice, że najważniejsze, by przetrwał gatunek. Ona jednak karmi się nadzieją, że to coś więcej niż biologia. Będziesz kimś wyjątkowym. Zajdziesz dalej, spojrzysz głębiej. Starczy ci sił, aby przekrocz
Do końca życia nie zapomnę momentu, kiedy to moja najlepsza przyjaciółka jakieś 30 lat temu wyszperała w domowej biblioteczce swoich rodziców „Encyklopedię zdrowia”. Opasłe tomisko zafascynowało nas na bardzo długie miesiące i chyba nie przesadzę twierdząc, że czytając poszczególne opisy miałyśmy wszystkie możliwe objawy opisanych tam schorzeń. Tak proszę Państwa rozwija się stopniowo przypadłość zwana HIPOCHONDRYZMEM, prawda? W ten oto delikatny sposób próbuję powiedzieć, że od wielu lat kwestie zdrowotne są mi szczególne bliskie i momentami jestem swoim własnym lekarzem (nie polecam). Na dodatek zaliczam się do dzieci służby zdrowia i od wczesnych lat żywota uświadamiano mnie jak trudny i niewdzięczny jest to zawód. Sporadycznie jednak myślałam o tym co by było, gdybym urodziła się trochę wcześniej... Diagnostyka bez stetoskopu, nie wspominając o USG, rezonansie magnetycznym?? Czy to można jeszcze nazwać leczeniem?? Umieram z przerażenia na samą myśl. Właśnie z tych powodów zar
Ostatnio Maria Olecha- Lisiecka, znana Państwu z fantastycznych wywiadów z różnymi autorami, („Prolog”) zaprosiła mnie do spojrzenia w zupełnie inny sposób na rok 2020. Moim zadaniem było odszukanie pozytywnych wydarzeń z ostatnich dwunastu miesięcy. Początkowo miałam wrażenie, że to zbyt trudne, jednak w miarę tworzenia listy odkryłam, że spotkały mnie także i miłe rzeczy, które jakoś utonęły w codzienności i szybko o nich zapomniałam. Myślę, że w moim wirtualnym-blogowym działaniu jest bardzo podobnie. Sądziłam, że przeczytałam zdecydowanie mniej książek niż w 2019 roku, ale po wnikliwej analizie okazało się, że jest wręcz odwrotnie. Jestem osobą, która nigdy nie przykładała wagi do liczb, więc pozwólcie, że i tym razem nie skupię się na statystykach. Największą dumą są dla mnie tytuły, którym miałam niewątpliwy zaszczyt patronować. To powieści, które reprezentują wysoki poziom merytoryczny i językowy. Wybierałam je starannie z myślą nie tylko o swoim dobrym imieniu, ale i Pa
Ostatnie lata przyniosły nam prawdziwy wysyp powieści związanych z okresem II wojny światowej. Pierwsze z nich czytałam z ogromnym zaangażowaniem i ściśniętym gardłem, ale z każdą kolejną premierą te odczucia bladły, a ja miałam wrażenie, że czytam ciągle jedną i tę samą historię. Sądzę, że każdy z nas ma swoją granicę wrażliwości i moja w pewnym momencie została przekroczona- odczuwałam już tylko zdecydowany przesyt. Nie neguję wartości merytorycznej, czy literackiej tych utworów. Mówię jedynie, że nie miałam ochoty na kolejną podróż w czasy zagłady i bezgranicznego cierpienia. Dlatego, gdy latem otrzymałam propozycję przeczytania elektronicznej wersji „Córki fałszerza”, w której opisie pojawiły się kluczowe hasła związane z III Rzeszą, byłam niezwykle sceptycznie nastawiona i z góry założyłam, że po kilkudziesięciu stronach zrezygnuję. Stało się jednak zupełnie inaczej. Ta powieść mnie nie tylko zaskoczyła, ale i całkowicie pochłonęła! Najnowsza trylogia Joanny Jax chwalona pow
Śląsk nie jest najpiękniejszym miejscem na świecie, nie zamierzam Państwa okłamywać. Będąc na studiach wielokrotnie zastanawiałam się, czy nie lepiej przeprowadzić się gdzie indziej. Stało się jednak tak, że ta ziemia oplata mnie z roku na rok coraz bardziej i chociaż faktycznie, nie jest to miejsce szczególnie urokliwe, kocham je tak jak najlepiej potrafię. „Na moment przed świtem” oraz „Ostatnią iskrę nadziei” przeczytałam w trzy dni. Już od dłuższego czasu planowałam lekturę książek autorstwa Pani Magdaleny Wali, zawsze jednak coś stawało mi na drodze. Aktualna sytuacja sprawiła, że ten wyjątkowo trudny dla nas wszystkich czas narodowej kwarantanny, stał się okresem mojego powrotu do korzeni. Autorka jest nauczycielką historii, wykazującą szczególne zainteresowania popularyzacją wiedzy z zakresu uczonego przez siebie przedmiotu. Informacja ta, znaleziona na skrzydełku pierwszego tomu, tuż obok zdjęcia Pani Wali, utwierdziła mnie w przekonaniu, że powinnam czym prędzej pr
„ Z pewnością wyrzucała sobie, że ona tam nie widzi żadnego profilu, a przecież wszyscy powtarzają, że ten profil wyraźnie widać i że to Zeus. Moim zdaniem jesteśmy pod złym kątem, za blisko, i to dlatego. Czasem lepiej różne rzeczy widać, kiedy stanie się trochę dalej.” Minęło wiele miesięcy od premiery „Szeptów z wyspy samotności”. Dni początkowo wypełnionych bezsilnością i niedowierzaniem. To chwile spędzone wielokrotnie na poszukiwaniu odpowiedzi na pytania, których nikt od lat już nie zadawał tak na serio. Nie było takiej potrzeby. Abstrakcyjne elementy układanki stopniowo musiały się jednak złożyć się w nową całość. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Powoli. Falujące emocje zaczęły osiadać, by w końcu ucichnąć i stać się podstawą codzienności. Nie pamiętam, kto pierwszy w końcu się roześmiał. Ale stało się, bo tkwiące w nas vis vitalis znalazło swoje ujście. Jak strumień wody, który wybił mimo wszystko. Życie w czasach zarazy, kolejny oddech w dniu, kiedy nikt do końca
Komentarze
Publikowanie komentarza