Namaluj mi anioła - Małgorzata Lis


Jesienne dni mają to do siebie, że nie tylko są coraz krótsze, ale przede wszystkim brak im światła. Każdy z nich usycha w oczekiwaniu na promienie słoneczne i chwilę, w której znowu będzie można poczuć, że wszystko budzi się do życia po długim, zimowym letargu. W listopadzie nosimy więc głowy coraz niżej, wypatrując raczej pierwszych płatków śniegu niż ciepłych pocałunków składanych nam na twarzach przez słońce. Lubię myśleć, że przyroda wysyła nam drobne znaki. Pociesza w chwilach zwątpienia i smutku albo dodaje energii, gdy zaczyna się dziać coś dobrego.

Niektórzy mówią, że to wszystko sprawka aniołów. Chyba łatwiej jest żyć myśląc, że ktoś się nami opiekuje, że istnieje siła wyższa, działająca w zgodzie z nami samymi i całym wszechświatem. Różnie można nazywać dobro, którego doświadczamy i które sprawia, że kolejnego dnia chcemy pójść dalej. Nie zawsze musi chodzić o rzeczy priorytetowe, te najważniejsze. Czasami wystarczy drobnostka, która sprawi, że zła energia zatrzyma się w swych fasadach, a my odzyskamy równowagę i powrócimy na właściwą drogę.

Słowo anioł pochodzi od greckiego angelos, co znaczy posłaniec. Co ciekawe, anioły pojawiają się nie tylko w religiach chrześcijańskich, ale także i w islamie. Jak widać, większość z nas pragnie nazwać niematerialną siłę, którą czasami czujemy, ale nie jesteśmy jej sobie w racjonalny sposób wytłumaczyć. Jest w ludziach coś takiego, co każe nazywać wszystko to, co nas spotyka. Lubimy badać, mierzyć i racjonalizować, a przecież tajemnica najpiękniejszych uczuć jest po prostu niemierzalna. Sięgając po „Namaluj mi anioła” musicie liczyć się z tym, że to serce przejmie pierwsze skrzypce i poprowadzi ścieżką, opierającą się na zaufaniu i wierze w dobro.

To nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością Małgorzaty Lis, dlatego nie jestem zdziwiona, że stawia Ona na szlachetne pobudki i jasny przekaz wartości, które sama na co dzień wyznaje. Wszystko, co dzieje się dookoła nas jest po coś i zmierza w ściśle określonym kierunku. Ta myśl daje poczucie spokoju i głębszego sensu. Cenię te książki za serdeczność oraz łagodność, którą emanują. W moim odczuciu te historie są szczere i skłaniają do refleksji, której (nie ukrywajmy) tak bardzo nam wszystkim brakuje. Chciałabym podkreślić jeszcze jedno. Małgorzata Lis jest w swych opowieściach blisko prawdziwego życia. Pisze nie tylko o jasnych dniach pełnych uniesień, ale także o śmierci i stracie. Jest tak pewnie dlatego, że te dwa oblicza są ściśle ze sobą związane i tylko razem tworzą pełny obraz naszej wędrówki od narodzin po ostatni oddech. Prawda jest taka, że „Namaluj mi anioła” to szansa na wyciszenie, rozmowę z samym sobą. Subtelne przenikanie się tego, co namacalne ze światem duchowym tworzy spójny obraz, który jest niezwykle przyjemny w odbiorze. Lubię bohaterów spacerujących po stronach tej powieści i w przyszłości z radością do nich wrócę. Cieszy mnie fakt, że wciąż wydawane są książki, które bez zażenowania można polecać innym. Jak widać, kraina łagodności wciąż ma swoich licznych wielbicieli i ja z pewnością się do nich zaliczam!

„Namaluj mi anioła” to książka z przesłaniem dla współczesnego świata. W ciepły, otulający sposób przekonuje, że dobre rzeczy mogą spotkać każdego z nas, trzeba tylko pozwolić, aby przyszły bez pośpiechu i wymierzonych co do centymetra oczekiwań. Szczęście ma wiele imion, dajmy mu tylko szansę!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kwadrans - Emilia Kiereś

Moja kuzynka Rachela - Daphne du Maurier

Enola Holmes. Tom 3. Sprawa złowieszczych bukietów - Nancy Springer

Kochankowie burzy. Panna z Jaśminowa - Elżbieta Gizela Erban

Szeptucha - Katarzyna Berenika Miszczuk

Trzy kobiety - Joanna Jax

Deficyt niebieskich migdałów - Agnieszka Zakrzewska

Coraz mniej światła - Nino Haratischwili

SERIA : Wydziedziczone. Tom 1-3. Gorzej urodzona. Niespełniona miłość. Tajemnice z przeszłości - Mirosława Kareta

Jedyny walc - Małgorzata Garkowska