Morderstwo w Hotelu Kattowitz - Marta Matyszczak
Napisałam fajną
recenzję.
Raz się mi udało!
Dumna byłam, bo
zwykle mam skłonności, by wpadać w patetyczne tony i wywoływać u
czytających raczej rzęsiste łzy wzruszenia poparte chrząkaniem z
nadmiaru emocji niż salwy śmiechu.
Mąż czytał i
śmiał się chłopina.
Będzie
zacnie-myślałam,
przysłużę się
rozwojowi czytelnictwa w Polsce- dumałam.
Post zaplanowany,
zdjęcie wykonane przed hotelem „Katowice”. Zmarzłam do
czerwonego nosa niczym renifer z bajki, ale cel został osiągnięty.
Wszystko gotowe.
Tymczasem moja
prześmiewcza opinia o „Morderstwie w hotelu Kattowitz” zmieniła
w dwa tygodnie swój wydźwięk.
Fiknęła mi, że
tak to ujmę, koziołka.
Z miłego tekstu
do śniadania stała się koszmarkiem wskazującym na to, że mam
albo całkiem nierówno pod sufitem, albo jestem autentycznie
prorokiem.
Sama się siebie
boję, a ponieważ Was, moi mili Czytający degustować z samego
ranka nie mam zamiaru piszę zlecony tekst raz jeszcze.
Znając życie
śmiesznie już tak nie będzie, ale liczmy, że jeszcze kiedyś uda
mi się wrócić do podobnej kondycji humorystycznej i jednak to
czytelnictwo w naszym kraju szerzyć.
Napinam więc moje
wątłe mięśnie i ogłaszam co następuje.
Pani Marta
Matyszczak i jej zwariowana miłość do zwierząt szczególnie
poszkodowanych przez los jest absolutnie zgodna z moim uwielbieniem
tychże braci mniejszych.
Ponieważ mieszkam
w okolicach wyżej wymienionych Katowic to chciałabym dodać, że
przez ową Autorkę absolutnie boję się aktualnie poruszać po
naszej aglomeracji, bowiem wszędzie widzę morderców (nawet we
własnym mieszkaniu, bo wychodzić nigdzie na szczęście nie wolno.
Uff!). Po naradzie rodzinnej, uznaliśmy zgodnie, że spokojnie mogę
napisać pismo do najbliższej jednostki policji z prośbą o
przyznanie ochrony. Czuję się nastraszona, co pocznę?
Do wniosku
zamierzam dołączyć serię kryminałów „Pod psem”. Kosztem
niech obciążą Panią Martę Matyszczak, kobietę w czerwieni,
która mi tego strachu napędziła.
Jedynym
pocieszeniem na moje świeżo nabyte fobie i smutki jest autentycznie
zabawna treść tej powieści. Powiem Wam więcej- mam jeszcze jeden
tom w domu („Odpocznij i zgiń”) i nie zawaham się go użyć.
Jeśli nigdy nie
czytaliście żadnej komedii kryminalnej, pora na spotkanie z
detektywem Solańskim,dziennikarką Różą Kwiatkowską i wisienką
na torcie, czyli Guciem (trzy kończyny, ale za to rozum godny
naukowca!). Psem doskonałym znaczy się. Ta pozornie nie pasująca
do siebie para zawiedzie Państwa w najdziwniejsze zakamarki Katowic
i sprawi, że absolutnie zapomnicie o wszystkich problemach tego
świata.
Polecam
serdecznie!
Komentarze
Prześlij komentarz