Okruchy gorzkiej czekolady. Morze ciemności - Elżbieta Sidorowicz

Każdego dnia znajdziesz w swoim życiu coś ułomnego. Coś do poprawy. Pobudka, rozmowa przy śniadaniu, droga do miejsca, w którym musisz się zjawić. Raz lepiej, raz gorzej, ale razem. Kolejne święta, życzenia, dzieci, które rosną w tle. Wszystko się zmienia, ale zmienia się dla nas wszystkich. Wspólnie...
Pstryk...
Morze ciemności.

„Okruchy gorzkiej czekolady. Morze ciemności” Pani Elżbiety Sidorowicz znalazły mnie same, same mnie wybrały.
Książka przyszła prawie dwa miesiące temu. Odłożyłam ją na szafkę nocną, codziennie brałam do ręki i ...musiałam odłożyć na miejsce. Zmagając się z własnym smutkiem, nie potrafiłam dzielić już cudzego.
W końcu przyszedł dzień, w którym obiecałam sobie, że spróbuję.
Dam szansę.
Początki były trudne.
Mrok, który spowił główną bohaterkę szczelnie otulił mnie już od początku tej historii.

Mój wzrok szybko przyzwyczaił się do całkowitej ciemności. Szybko utraciłam nadzieję, wolę walki, resztki radości. Nie oczekiwałam już niczego innego. Los spychał nas tylko w głąb tego nieutulonego smutku, pieczętując każdym kolejnym słowem swoją żałość. Pierwszy plan tej powieści jest po prostu czarny i niewymownie smutny. Odebrałam go bardzo osobiście.
Ta książka jest jak kontakt z dojrzałym, dobrze namalowanym obrazem. Kiedy nasycisz się pierwszym planem, musisz spojrzeć dalej. Poszukać jego prawdziwej twarzy.
Trzeba znaleźć w sobie siłę, aby podnieść wzrok, przyjrzeć się szczegółom, ocenić spokojnie to, co znajduje się w dalszej perspektywie.
W dali majaczy jasność.
Tak, to prawda. Pod grubą warstwą cierpienia pulsuje życie. Początkowo słabe, stopniowo nabiera na sile. Jądro tej książki, tak szczelnie ukryte przed niecierpliwym wzrokiem czytelnika, ma bardzo dobre i silne wibracje. Ta książka tak naprawę jest o sile życia. Bo zawsze jest szansa. Zawsze warto walczyć o siebie.
Nie poddawać się mimo wszystko, nawet jeśli zawodzi cały świat.

Jestem głęboko poruszona tą lekturą. Autorka napisała ją zgodnie z prawdziwym rytmem ludzkich emocji. Nie ominęła żadnego skrawka bólu, który towarzyszy żałobie. Pani Elżbieta Sidorowicz uniknęła banału, włożyła w artystyczne ramy kwestie, o których trudno pisać. Ma własny styl i prawdę, o której chce mówić.
Jeśli Autorka zechce, abym przeczytała drugą część, (tekst już w korekcie), będę zaszczycona i uczynię to z ogromną uwagą.



Komentarze

  1. Wspaniała, wnikliwa i poetycka recenzja! Czytałam tę powieść i zgadzam się z każdym słowem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak życzliwy i miły komentarz. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Wydaje mi się, że na taką lekturę potrzeba odpowiedniego nastroju. Książki z cierpieniem odczuwam bardzo, przynajmniej te, które są dobrze napisane.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kwadrans - Emilia Kiereś

Moja kuzynka Rachela - Daphne du Maurier

Enola Holmes. Tom 3. Sprawa złowieszczych bukietów - Nancy Springer

SERIA : Wydziedziczone. Tom 1-3. Gorzej urodzona. Niespełniona miłość. Tajemnice z przeszłości - Mirosława Kareta

Deficyt niebieskich migdałów - Agnieszka Zakrzewska

Coraz mniej światła - Nino Haratischwili

Trzy kobiety - Joanna Jax

Kochankowie burzy. Panna z Jaśminowa - Elżbieta Gizela Erban

Szeptucha - Katarzyna Berenika Miszczuk

Spacerujący z książkami - Carsten Henn