Nigdy nie rozumiałem ludzi, którzy idą szlakiem, trzymając się w dodatku prognozowanego czasu wejścia co do minuty, więc pędzą tam, dolatują i natychmiast podejmują trud schodzenia, tak jakby liczyła się tylko droga. Droga jest ważna, ale droga służy też czemuś. Dotarciu w pewne miejsce, do którego dochodzi się, by tam być. Nie minąć, nie przelecieć nieuważnie. Zatrzymać się. Być. Być wewnątrz gór. Przygotowując się do drogi, zbieramy poszczególne elementy niezbędne, aby bezpiecznie wrócić kiedyś do domu. Wkładając je do plecaka, przeliczamy, czy wystarczy nam wody, czy dobrze złożyliśmy kurtkę przeciwdeszczową i czy kanapki przygotowane czułą dłonią opiekuna znajdują się na miejscu. Proste gesty dodają pewności, są jak zapewnienie, że podjęliśmy właściwą decyzję, w którą pójść stronę. Jedni wybierają asekuracyjnie niższe szczyty, z wieloma domostwami po drodze, by w chwili kryzysu można było zwrócić się do kogoś o pomoc. Inni nie akceptują przetartych szlaków, tłumów zmierzających w
Komentarze
Prześlij komentarz