Dolina nadziei - Zofia Mąkosa
(...)
Panie,
jestem
ziarnkiem piasku, które jest jednym z wielu w Twoich świętych
rękach.
W
jednej dłoni masz garść soli, w drugiej dzierżysz pieprz.
Przesypujesz
te ziarnka powoli, patrząc jak mieszają się między sobą aż w
końcu tracą swój jednorodny kolor. Biel i czerń przestają być
tak łatwe do zdefiniowania i ujęcia w słowa. Czas zaciera ich moc,
charakterystyczny smak. Nic na to nie poradzimy- my drobinki świata.
Gdy
rzucasz nas na wiatr, drżymy ze strachu. Lecąc bezwiednie,
poddajemy się losowi jak dzieci, które ufają dorosłemu. Bo
przecież wszystko musi mieć swój cel, wszystko w życiu dzieje się
po coś.
Jestem ubogim
człowiekiem,
Moim skarbem są ręce gotowe
Do pracy z Tobą
I czyste serce.
(...)Moim skarbem są ręce gotowe
Do pracy z Tobą
I czyste serce.
Opadając
powoli na samo dno ludzkości, tracąc wszystko co dobre po małym
kawałku, bardzo trudno nie pozwolić odrzeć się z nadziei.
Zachować człowieczeństwo pomimo wszystko. Spać snem
sprawiedliwego, gdy pod powiekami czai się tylko zło. Wspomnienia
nie pozwolą oddychać, jak gdyby każde napełnienie płuc oznacza
jedynie zdradę tych, którzy odeszli w cierpieniu. Miasta jak
grobowce, ślepe domy i płynące zbrukaną krwią ulice.. Bezgłos
tych, którzy nie pomogli. Przebrzmiałe wrzaski najeźdźców, nie
pamiętających po latach tego, co uczynili.
Ty, potrzebujesz mych
dłoni,
Mego serca młodego zapałem
Mych kropli potu
I samotności.
Mego serca młodego zapałem
Mych kropli potu
I samotności.
(...)
Panie,
patrzę na ten film sklejony z przeszłości innych i wiem, że
jestem tylko jednym z wielu ziarenek, które za moment też rzucisz
na wiatr. Polecę tam, gdzie Ty będziesz chciał. Niech będzie wola
Twoja.
I
pozwól nam przebaczyć to całe zło.
Niemieckie.
Polskie. Rosyjskie. Ludzkie.
Niech
nie idzie dalej w świat, nie dręczy tych, którzy kiedyś przyjdą.
Daj
nam nadzieję, by wciąż trwać.
Dziś wypłyniemy już
razem
Łowić serca na morzach dusz ludzkich
Twej prawdy siecią
I słowem życia.
O Panie, to Ty na mnie spojrzałeś,
Twoje usta dziś wyrzekły me imię.
Swoją barkę pozostawiam na brzegu,
Razem z Tobą nowy zacznę dziś łów.
Łowić serca na morzach dusz ludzkich
Twej prawdy siecią
I słowem życia.
O Panie, to Ty na mnie spojrzałeś,
Twoje usta dziś wyrzekły me imię.
Swoją barkę pozostawiam na brzegu,
Razem z Tobą nowy zacznę dziś łów.
Wendyjska
winnica jest trylogią, która wiele zmieniła w moim życiu.
Od lat
stroniłam od książek polskich autorek. Nie mogłam znaleźć
niczego, co powaliłoby mnie na kolana i sprawiło, że poczułabym
się całkowicie usatysfakcjonowana spotkaniem z książką.
Pierwszą
część przeczytałam przez zupełny przypadek. Nie byłam
pozytywnie nastawiona, ponieważ stylistyka okładki zapowiadała
powieść, w której pierwsze skrzypce będą grały emocje i relacje
damsko-męskie, a to zwykle nie mieści się w kręgu moich zainteresowań.
Pomyliłam
się.
„Cierpkie
grona” to rzecz mądra, elokwentna i napisana z dużym rozmachem i
pasją. Tak się złożyło, że podzielam zainteresowania Pani Zofii
Mąkosy i Jej sposób patrzenia na świat. Spokój i precyzja
charakteryzująca język, którym włada dają mi pełną radość
kontemplowania lektury. Zyskuję dzięki Autorce poczucie, że
uczestniczę w czymś ważnym i wyjątkowym. Umiłowanie historii
jest mi szalenie bliskie. Nie lubię, gdy spłaszcza się przeszłość,
sprawia, że ginie ona na tle literackich bohaterów. Czy tego chcemy
czy nie, wybory ludzi, którzy nami rządzą mają bezpośredni wpływ
na nas samych, na to, czy żyjemy w czasach pokoju, czy zagłady.
Dzisiaj tak często nie angażujemy się w to, co toczy się na
scenie politycznej, uznając, że nasze zdanie nic nie znaczy.
Książki Pani Zofii Mąkosy temu przeczą. Każą zrewidować swoją
postawę, odpowiedzieć sobie szczerze, czy możemy sobie pozwolić
na bierność. Obojętność i brak świadomości, iż „historia
lubi się powtarzać” kiedyś może nas zgubić - o tym w wielkim
skrócie są książki Pani Mąkosy.
„Dziesięć lat
minęło (od wybuchu wojny). Tylko dziesięć, a tylu naszych
krewnych i przyjaciół już nie ma. Miliony ludzi zginęły i wciąż
giną.(...) Niby wojna się już kończyła, a wciąż jakby trwa”.
Nie
tak łatwo jest utrzymać zainteresowanie czytelnika, gdy powieść
staje się aż gęsta od traumatycznych wojennych przeżyć
(„Cierpkie grona”), albo wręcz przeciwnie - przez znaczną część
skupia się na wyborach aktualnej władzy i przełożeniu tego na
poszczególne postacie („Winne miasto” i„Dolina nadziei”).
Nie wiem, czy wszyscy będą zachwyceni takim rozłożeniem sił w
„Wendyjskiej winnicy”, bo nie każdy poszukuje w literaturze
kolejnych pytań do rozważenia i wykonania rachunku sumienia
własnych wyborów, jednak ja zachęcam gorąco do podjęcia ryzyka.
„Pamięć
o niedawnej wojnie wciąż jest tu świeża, dlatego rozumieją, że
pora urodzaju to nie tylko dobry plon. Prawdziwy czas urodzaju jest
wtedy, kiedy panuje pokój, dla wszystkich starcza chleba i nikt nie
zabiera synów na front”.
Pierwszy
tom to książka napisana, by się sprawdzić i pozwolić rozwinąć
skrzydła swojej pasji. Druga to czas rozmysłu, w którą pójść
stronę, badanie, czego chce sama Autorka. Trzecia to spojrzenie
światu prosto w twarz z wysoko uniesionym czołem. Przyjemność
pisania o tym co ważne i zajmujące. „Dolina nadziei” to
ukoronowanie trylogii. Prawdziwy majstersztyk literacki.
„Przeszłości nie da
się wymazać. Pamiętać będę zawsze”
W recenzji wykorzystano fragmenty hiszpańskiej pieśni religijnej pod tytułem "Barka"
W recenzji wykorzystano fragmenty hiszpańskiej pieśni religijnej pod tytułem "Barka"
Piękna, niebanalna recenzja. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńStaram się prowadzić Małego Anioła po swojemu i ogromnie cieszy mnie, gdy ktoś czuje literaturę podobnie jak ja. To wielki komplement. Dziękuję za poświęcony mi czas i tak miły komentarz. :-)
UsuńCudna recenzja Kasiu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie dziękuję. :-) Przesyłam najcieplejsze uśmiechy świata i dziękuję za poświęcony mi czas. :-)
Usuń